środa, 2 listopada 2011

Renowacja stołu bez blatu

Z tym stołem wiąże się bardzo długa praca, a podejrzewam, że jeszcze dłuższa historia. Bo kto wie ile lat spędził w szopie lub w innych miejscach, o których nie wiem. Kto na nim co robił. A wreszcie jak pozbawiono go blatu i szuflady, a pozostawiono same chude nogi. Czysta niegodziwość.
Te, w zasadzie, pozostałości po stoliku znalazłam u mojego K. w szopie czy garażu jak kto woli. Myślę, że nikt by nie zwrócił na to uwagi, jednak ja uwielbiam zrobić coś z niczego. Im mniej z czegoś zostało, tym więcej ja mogę z tym zrobić. I tutaj musiałam od zera zrobić cały blat i przy okazji szufladę. Z szufladą nie było problemu, mam ich już wiele na swoim koncie, a praktyka w końcu uczyni ze mnie mistrza w fachu robienia szuflad.
      Wydaje mi się, że od razu miałam koncepcję na ten stolik. Wykonanie całkowite trwało rok. Wiadomo, człowiek z rozjazdach: studia – dom, warsztatu w mieszkaniu nie mam, więc tak to się ciągnęło. Ale efekt super, uwielbiam ten stolik. Chciałabym go kiedyś zabrać do swojego własnego mieszkania.
W przygotowaniu mam też do niego krzesło, jest już w zasadzie gotowe, ale cały czas szukam obicia do siedziska. Jak znajdę, to nie omieszkam go tu przedstawić.
     Pierwszy etap prac to oczywiście oczyszczanie nóg z farby. A warstwa zacnej farby była gruba. Opalarka poszła więc w ruch. Potem papier ścierny, szlifierka, jakoś poszło. Oczyszczanie z farby nigdy nie jest łatwe, bo zawsze są jakieś dziury po kornikach, w których ta farba sobie uporczywie przesiaduje.
Następny etap to szuflada, była to jedna z prostszych czynności, więc zrobiłam ją zaraz po oczyszczaniu. Najwięcej czasu zabrało mi wykucie otworu, aby wpuścić w niego zamek, bo chciałam szufladę na kluczyk, taki miałam pomysł, kaprys, trochę to zajęło w każdym razie.
       I najprzyjemniejszy etap końcowy – bejcowanie. Wymyśliłam sobie zabejcować drewno na kolor niebieski. Ha, ileż czasu zajęło mi samo znalezienie odpowiedniego koloru, który by mnie usatysfakcjonował i zadowolił. No parę miesięcy w każdym razie…
       Kolor niebieski, w zasadzie czarna porzeczka, prezentuje się super, zwłaszcza w miejscach, gdzie drewno jest ciemniejsze – tam wygląda jak przypalany. Potem lakierowanie i sprawa skończona. Na tym oto etapie mam nogi stolika i szufladę. W szufladzie jeszcze jednak nie ma kluczyka i ozdobnych okuć.
To zostawiam na sam koniec, zwieńczenie dzieła.

Praca nad blatem

To osobna historia. Najpierw malowałam kafle. Były to stare kafle znalezione na strychu u K. Udostępnił mi je i piekielnie ciężkie wiózł dla mnie do Wrocławia. Bo malowałam je w mieszkaniu, było to zimą. Malowałam etapami, bo były śliskie i zielonkawe, więc najpierw podkład, potem tysiąc warstw farby akrylowej, aby uzyskały planowany kolor beżowy.
     Potem nakładanie wzoru – róże. To było przyjemne i poszło sprawnie. Ażurowy wzór na obramówce wymyśliłam już później, bo czegoś mi brakowało. Znowu żmudna robota. Na koniec położyłam werniks pękający i postarzający, aby nadać efekt wiekowości. Potem warstwy lakieru utwardzającego.
Ale kafle na blat powstały.
      Przede mną był długi okres poszukiwania płyty OSB, która utrzyma ciężar. Wiadomo, kasy się nie miało, bo student bez pracy, więc nie było łatwo tego przeskoczyć. Musiałam liczyć na pomoc.
    W ostatecznym formowaniu blatu pomagał mi ojciec, przygotował stabilną płytę wraz z kątownikami do mocowania nóg. Pomógł mi przykleić kafle i zamocować drewnianą ramę z kątowników. Fugę do kafli miałam tylko brązową, więc położyłam tę fugę, a następnie, po wyschnięciu, skropiłam ją niebieską bejcą, efekt zadowalający. Kolejna warstwa lakieru znalazła swoje zastosowanie także i tutaj.
Wszystko wyschło, poskręcane, okucie do szuflady dokupione, podkładki z filcu na nogach przyczepione.

Rzecz gotowa!










Jak czytam ten opis, to naprawdę wydaje mi się za krótki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz :)

Podziel się linkiem!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...